Przedstawiamy rozmowę z Michałem Sieńko, kapitanem Reprezentacji Polski, która zajęła VI miejsce Mistrzostw Świata w Helsingborgu!
Na wstępie gratuluję VI miejsca i od razu chciałbym zapytać, jak oceniasz Wasz występ?
Dziękuję bardzo. Myślę, ze zarówno ja, jak i reszta chłopaków możemy zaliczyć ten występ do udanych. Mistrzostwa Świata Dywizji A, w których udział bierze 8 najlepszych reprezentacji to impreza najwyższej rangi, wszystkie mecze na takim turnieju są na wysokim poziomie. Pierwszy raz zapisujemy się w kartach historii na 6 miejscu, więc nie ma na co narzekać, trzeba się cieszyć!
Głosuj na najlepszego zawodnika i zawodniczkę w plebiscycie kibiców Salming Ekstraligi! Odwiedź nasz profil i wspieraj swoich faworytów! Głosować można tylko do 9 maja! |
Co było najsilniejszą, a co najsłabszą stroną drużyny w turnieju?
Ciężko mówić o takich rzeczach, ponieważ każdy mecz jest inny i różni się od pozostałych. W dwóch pierwszych meczach zagraliśmy na pewno dobrze w obronie. Wyniki z tymi zespołami były zadowalające, i mimo że wpadło kilka bramek, obrona spisywała się bardzo dobrze. Mocnym punktem z pewnością byli też bramkarze, którzy swoje zadanie wykonywali w pewnych momentach bezbłędnie. Jeśli chodzi o słabsze strony, myślę, że w ataku brakowało nam cierpliwości i zachowania zimnej krwi, za szybko staraliśmy się wykończyć akcje strzałem.
Mam wrażenie, że dużo bramek straciliście po strzałach z daleka, zgodzisz się z tym? Czym było to spowodowane?
Bramki padały zarówno z daleka, jak i bliska. Jeśli chodzi o te z daleka to faktycznie były dla nas lekkim problemem. Większość drużyn grała bardzo dobrze piłką, a przede wszystkim szybko i czasami ciężko było tak wypchnąć rywala z tercji, aby nie oddał strzału z dogodnej sytuacji.
Zagraliście 3 bardzo dobre mecze w grupie, do zwycięstwa z Czechami brakło dobrej I tercji, a i Szwecji nie daliście odskoczyć. Co po tych meczach słyszeliście w szatni od trenerów? Powinniście być zadowoleni z wyników.
Tak, mecze w grupie były bardzo dobre. Świadczą o tym wyniki lecz jeśli chodzi o pierwsze spotkanie z naszymi sąsiadami z południa, nie było wykonane przez nas tak, jak powinno być, a bynajmniej nie pierwsza tercja. Kolejne dwie odsłony pokazały, że potrafimy walczyć i mogliśmy zejść z boiska z podniesioną głową. Na takim turnieju, owszem, mówi się po meczu dużo o spotkaniu, ale nie o tym co jest już za nami lecz o tym, co czeka nas kolejnego dnia. Po dobrym spotkaniu zawsze można usłyszeć kilka pozytywnych komentarzy od strony trenerów.
Osiągnęliście najlepszy wynik w historii męskiego unihokeja, jakie to uczucie? Nie uciska gdzieś świadomość, że można było urwać jeszcze jedno miejsce?
Naszym celem było utrzymanie dywizji i to był nasz priorytet. Oczywiście, każdy z nas miał świadomość, że wygrana w ostatnim meczu grupowym da nam jeszcze wyższe, historyczne miejsce. Spotkaliśmy się z tym rywalem [Norwegią - przyp.] już na tegorocznym Polish Cup i ulegliśmy mu 2-3, więc cel na ten mecz był tylko jeden - wygrana. Udało nam się to i w ten sposób zapisaliśmy się w kartach historii. Została nam jeszcze walka o V miejsce lecz nie udało nam się tego dokonać. Nie jestem w stanie powiedzieć co się stało. Są mecze, w których nic kompletnie nie idzie i to właśnie był taki mecz. Zespół Słowacji był po prostu tego dnia od nas lepszy i tego nie dało się nie zauważyć. Szkoda było zakończyć te Mistrzostwa przegraną, bo po wygranej z Norwegią gdzieś tam po cichu liczyłem na to V miejsce, ale niestety, nie udało się. Osobiście twierdzę, że osiągnęliśmy duży sukces i trzeba się z tego cieszyć.
Na koniec nie wypada mi jeszcze raz nie pogratulować tego wyniku i jednocześnie spytać czego mogę życzyć przed Super Finałem?
Wygranej! (Śmiech). Myślę, że przede wszystkim udanego meczu. Mam nadzieje, że osoby, które przyjadą na Super Finał nie będą tego żałowały i zobaczą dobre widowisko, jak na finał przystało. Niech wygra lepszy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmiawiał
Marcin Rudziński