Na początku czerwca w Gdyni odbyło się spotkanie byłych zawodniczek i trenerów Kadr Narodowych Kobiet. Swoimi wspomnieniami z tego wyjątkowego i niezapomnianego wydarzenia podzieliła się z nami jedna z zawodniczek - Emilia Grzelak-Arendt.
Sami (jako Redakcja) nie będziemy zbyt wiele dopisywać, bo najlepiej o spotkaniu opowie Emilia, dlatego artykuł ten w całości będzie jej autorstwa. Zapraszamy do lektury!
Nie mam pojęcia jak zrodził się pomysł pierwszego spotkania Kadry Narodowej Kobiet w unihokeju. Podobno – jak twierdzi mąż – on był prowodyrem.
Niezależnie od tego, spotkanie odbyło się 3-4.06.2017r. Nieprzypadkowo zaprosiłam na nie aż trzy reprezentacje – z lat: 2001, 2003 i 2007 (w 2005 roku polska Reprezentacja nie wzięła udziału w MŚ w Singapurze), chcąc połączyć różne pokolenia zawodniczek, które oddawały serce i czas wspólnej pasji i miłości do tej dyscypliny. Oczywiście nie pominęłam trenerów, którzy zaszczycili nas swoją obecnością w składzie: Bogdan Zajdziński, Marek Dancewicz i Wojciech Sakłak. Niestety Christer Bertilsson oraz Michał Gużyński nie dotarli – co mam nadzieję, że przy kolejnej okazji się zmieni.
Mistrzostwa Świata to szczególne święto dla każdego zawodnika, a jednocześnie zwieńczenie kilkuletnich przygotowań, wyrzeczeń i wspólnych trudów. Niegdyś finansowanie przygotowań przekraczało możliwości PZUnihokeja, co wiązało się przede wszystkim z organizacją wszystkich zgrupowań po kosztach. A było to możliwe głównie w Gdyni, skąd pochodził trener Bogdan. Wspólne, czasem comiesięczne zaopatrzenie w prowiant, szycie, posiłki, treningi, testy i noclegi w klasach zacieśniały więzi i budowały wieloletnie przyjaźnie.
Chwarzno stało się dla nas drugim domem, dlatego pierwszym punktem programu było spotkanie w murach szkoły, gdzie wszystko się zaczęło. Spotkanie zaplanowałam na 14:00, kiedy to miałyśmy potrenować i pograć. Oczywiście spotkanie około 20-tu kobiet po latach w jednym miejscu opóźniło czas, a to był dopiero początek potoku słów, który nas zalał przez kolejne godziny. Były wspólne zdjęcia, rozgrzewka, gra, której czas w nieskończoność wydłużałyśmy i rozciąganie.
Później dzięki zaangażowaniu Julii Jurkowskiej obejrzałyśmy prezentację multimedialną zdjęć ze wszystkich lat kadrowych. Reszta dnia zgodnie z planem potoczyła się w Gdyni przy plaży, gdzie zjadłyśmy wspólny obiad i deser, a potem przyszedł czas na wieczór z tańcami i wspomnieniami. Większość towarzystwa do około północy wytrwała. Kolejnego dnia pogoda pokrzyżowała plany spotkania na plaży z rodzinami, więc w mocno okrojonym składzie spotkaliśmy się raz jeszcze, by podzielić się wrażeniami i planować spotkanie za rok. Padła propozycja spotkania w Orzyszu na cały weekend, również w czerwcu.
Moim marzeniem, które podzielała reszta, jest uczestnictwo w 2018 roku w CzechOpen, którego niegdyś wielokrotnie byłyśmy uczestniczkami. Będę o to walczyć i motywować organizatorów. Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział i zaangażowali się Facebook’owo, jak i poza tą społecznością. Ufam, że za rok spotkamy się w jeszcze większej grupie zawodniczek, a może i rodzin. Nasz mały, unihokejowy światek coraz trudniej zebrać, bo część stała się mieszkańcami innych krajów, część świeżo powiększyła rodziny, a inna miała już swoje plany. Organizacja spotkania okazała się jednak dzięki wirtualnej rzeczywistości nietrudna, więc jeśli ktokolwiek ma podobny pomysł, to polecam realizować takie marzenia, bo warto!
Emilia Grzelak-Arendt