Zapraszamy na podsumowanie 11. kolejki męskiej Energa Ekstraligi.

Fot. Bina Bi

Trzeci mecz z rzędu, a czwarty w kampanii 2019/2020 przegrał Floorball Gorzów Wielkopolski, który mimo świetnego początku sezonu, coraz mocniej oddala się od fazy play-off. W pozostałych spotkaniach zwyciężali faworyci, a więc Zielonka, Szarotka, Czerwieńsk i Łochów, choć ci ostatni byli bliscy straty punktów w Łodzi.

UKS Bankówka Zielonka - TravelPL Wilki Sanok 12:5 (3:1, 2:2, 7:2)

Przy sporej jak zawsze w Zielonce publiczności miejscowa Bankówka bardzo szybko otworzyła worek z bramkami. W 2. minucie miejscowych na prowadzenie wyprowadził Jamski. Sanok szybko odpowiedział, bo już w 12. minucie mieliśmy remis. Bankówka nie zamierzała jednak ani na chwilę zwalniać i jeszcze przed przerwą 2-krotnie znajdowała sposób na golkipera gości.

Po przerwie to Wilki zdobyły kontaktowe trafienie i znów zrobiło się gorąco. Mecz nieco uspokoiły gole "Zielonych" w 32. i 33. minucie, na które w drugiej odsłonie Sanok zdołał odpowiedzieć jeszcze tylko jednym trafieniem.

Mimo prowadzenia Zielonki, Sanok wyszedł zmotywowany i zmobilizowany do odrabiania strat (3:5). Być może w tej części gry mielibyśmy większe emocje, ale Michał Sieńko i Bartosz Jachacy z zespołu gospodarzy postanowili zakończyć je już po 26 sekundach trzeciej tercji. Od wyniku 7:3 spotkanie zostało już całkowicie zdominowane przez Zielonkę, której licznik bramek zatrzymał się na 12-tu. Sanok w końcówce odpowiedział jeszcze dwoma trafieniami, którymi zniwelował swoje straty do 7 goli.

Na mecz z Sanokiem nasza drużyna czekała od dawna. Wiedzieliśmy, że przeciwnik jest wysokiej klasy i to spotkanie będzie dla nas wyrocznią odnośnie naszej gry w tym sezonie. Mecz rozpoczęliśmy bardzo dobrze, realizując założone cele. Myślę, że przez dwie pierwsze tercje można było ujrzeć naszą zdecydowaną przewagę, drużyna z Sanoka grała głównie w defensywie, oczekując na kontry. W trzeciej odsłonie udowodniliśmy wyższość nad przeciwnikiem, pieczętując wynik i kończąc spotkanie z rezultatem 12:5. Cieszymy się z kolejnych punktów, w końcu Zielonka jest na swoim miejscu w tabeli (śmiech). Atmosfera na trybunach była jak zawsze wyjątkowa, dziękujemy wszystkim za wsparcie i gorący doping. Do końca fazy zasadniczej zostało już tylko 5 meczów, a my nie zamierzamy zwalniać tempa. Z meczu na mecz gramy coraz lepiej. Cel na ten sezon mamy tylko jeden - Igor Grabowski, Bankówka Zielonka.


TKKF Pionier Tychy - KS Gorący Potok Szarotka Nowy Targ 6:9 

Do Tychów udał się aktualny Wicemistrz Polski z jednym celem - wywalczeniem 3 punktów, bo tylko takie zdobycze w kolejnych spotkaniach pozwalają myśleć o awansie do play-off. Dla miejscowych z kolei każde punkty są jak powietrze, bowiem Pionier niebezpiecznie balansuje na krawędzi TOP8 drużyn w kraju, a przed tyszanami spotkania wcale nie z niżej notowanymi rywalami (przeciwnie jak dla Szarotki). 

Mimo takiej motywacji, Pionierzy dali się szybko zaskoczyć i już po 12 minutach przegrywali 0:4. Wydawało się, że mecz rozstrzygnie się już w pierwszej odsłonie, tymczasem rozluźnienie nowotarżan i poprawienie skuteczności po stronie gospodarzy dały im 2 szybkie bramki, zdobyte tuż przed przerwą. Po niej do ataku rzuciła się Szarotka, która zresztą przeważała w posiadaniu piłeczki. W efekcie, w 28. i 34. minucie goście podwyższyli swoje prowadzenie do wyniku 6:2, nie tracąc przy tym żadnego gola. Najwięcej bramek oglądaliśmy w trzeciej części gry. Najpierw Jakubiec znalazł sposób na Udzielę, dając swojej drużynie nadzieje na odwrócenie losów spotkania, ale chwilę potem Żabówka i Niziołek szybko je zgasili, doprowadzając do stanu 8:3 dla nowotarżan. Na kolejny gol Tyszan w 53. minucie przyjezdni odpowiedzieli w tej samej i mieliśmy 9:4. Pod koniec Pionier ostatkiem sił zdołał jeszcze zdobyć 2 bramki, ale niewiele zmieniły one w kontekście zdobyczy punktowej.

W ostatnią sobotę mierzyliśmy się z drużyną Szarotki Nowy Targ. Jak wiadomo mecze te nie należą do tych "łatwiejszych", dlatego wiedzieliśmy, że aby sprawić niespodziankę, będzie potrzebna przede wszystkim twarda i dobra gra w obronie oraz skuteczne kontrataki. Niestety początek meczu to cztery bramki "w plecy". Na całe szczęście jeszcze w pierwszej tercji zdołaliśmy się obudzić i przy zejściu do szatni na tablicy widniał wynik 2:4. Drugą odsłonę spędziliśmy raczej na własnej połówce. W skrócie: pozycyjny atak przeciwnika, sporo strzałów z ich strony i kilka naszych, nieskutecznych w tej części gry kontrataków.

Ostatnia tercja w naszym wykonaniu była najlepsza. Wyszliśmy wyżej na przeciwnika, pamiętając o defensywie i w efekcie tego tercja zakończona wynikiem 4:3 dla nas. Wynik końcowy: 9:6 dla Szarotki. Szarotce dziękujemy za dobry i czysty mecz oraz życzymy powodzenia w dalszych spotkaniach. My zabieramy się za trening, a już w sobotę podejmujemy kolejną drużynę z Nowego Targu - Górali. Przed nami mecze z wymagającymi przeciwnikami, okazji do zdobycia punktów coraz mniej, dlatego u Pioniera bojowe nastawienie i walka do końca o jak najlepszy rezultat na koniec sezonu - Mariusz Górowski, TKKF Pionier Tychy.

UKS Fenomen Babimost - I LO Floorball Gorzów Wielkopolski 11:9 (2:2, 4:2, 5:5)

Okrzyknięte hitem kolejki derby lubuskiego zdecydowanie nie zawiodły i były najbardziej emocjonującym starciem minionego weekendu. Wpływ na postawę obu drużyn miał też fakt, że zarówno Babimost, jak i Gorzów w poprzednich starciach przegrali minimalnie, bo 2 bramkami z zespołami również z czołówki tabeli. W kolejnym pojedynku nie było więc już czasu, ani miejsca na potknięcia.

Doskonale zobrazowała to pierwsza tercja, zakończona remisem 2:2, w której obie ekipy nie odkładały kijów, ani nie szczędziły sił ani na chwilę. Tuż po przerwie na listę strzelców wpisał się gorzowianin Jan Kleinhardt, ale odpowiedź Fenomenu była błyskawiczna i lawinowa, bowiem po trafieniu Gawrońskiego na 3:3, koleje gole dołożyli jeszcze Łyskawa (2) i znów Gawroński, co w 32. minucie dało nam stan 6:3 dla gospodarzy! Przed trzecią częścią gry bramkę na 4:6 zdołał zdobyć jeszcze Chochowski, co pozostawiało ekipie z Gorzowa wciąż spore szanse na odwrócenie losów spotkania.

Ostatnie 20 minut regulaminowego czasu gry obie drużyny rozpoczęły w pełni skupione, ale w 44. minucie chwilę dekoncentracji gości bezlitośnie wykorzystał Fenomen, który aż 2-krotnie zdołał wtedy pokonać Jastrzębskiego. 3 minuty później bramkę na 5:8 zdobył Domański, ale gdy zegar wskazywał czas 50:21, Gawroński ponownie dał o sobie znać i podwyższył prowadzenie Babimostu na 9:5. To właśnie ten gol poważnie rozjuszył gorzowian, którzy zakasali rękawy i wzięli się za odrabianie strat. 55. minuta - gol na 6:9... 56. minuta - bramka nr 7... 58. minuta - trafienie nr 8... I gdy wszyscy w hali Olimpia w Babimoście mocno ściskali kciuki, by ich ukochana drużyna nie straciła już tej jednej, ostatniej, dziewiątej bramki... stało się! Na 50 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry Bojko trafił na 9:9! Ogromna złość i rozczarowanie padły na kibiców oraz zawodników w Babimoście. Tak ogromne, że miejscowa ekipa postanowiła nie pozostawić tego bez echa. 40 sekund później Szefner przyjął piłeczkę na swoją łopatkę, wziął charakterystyczny nabieg, zamach, wypalił jak z armaty i... pokonał Jastrzębskiego!! Babimost znów wyszedł na prowadzenie - tym razem 10:9! Wydawało się, że to już na pewno ustali wynik spotkania, a tymczasem... 9 sekund później Gawroński wykorzystał jeszcze rzut karny i powiększył zwycięstwo Fenomenu do 11:9.

Istny rollercoaster w Babimoście mocno namieszał w tabeli. Bardzo dobrze rozpoczynająca ten sezon drużyna z Gorzowa dała się wyprzedzić Fenomenowi i Góralom, a na dodatek ma kolejno: 1 i 2 mecze rozegrane więcej. Po piętach depcze im z kolei Szarotka, która ma zaległe jeszcze 2 spotkania. Babimost z kolei znów może poważnie myśleć o skończeniu sezonu w TOP4...


AZS Politechnika Łódzka - SKS Olimpia Łochów 5:7 (4:0, 0:4, 1:3)

Wydarzenia w Babimoście, przy korzystnym wyniku w Łodzi, mogły znacząco poprawić sytuację Politechniki w tabeli i nawet zbliżyć ją do TOP4. Wiedział o tym sztab szkoleniowy, wiedzieli zawodnicy i kibice. Wiedział też Łochów, któremu zwycięstwo z AZS-em niemal zapewniało awans do fazy play-off, biorąc pod uwagę fakt, że przed Olimpią spotkania z 3 niżej notowanymi rywalami.

Mimo tego, to właśnie Łódź zaczęła piorunująco i podobnie jak Szarotka w Tychach - po kilkunastu minutach (18) prowadziła aż 4:0! Wydawało się, że z tego wyniku nie tak łatwo będzie wyjść łochowianom, a tymczasem zespół Olimpii potrzebował zaledwie 11 minut drugiej tercji, by doprowadzić do wyrównania! Takim też rezultatem (4:4) zakończyła się druga część gry i o wszystkim miała zadecydować trzecia odsłona lub doliczony czas gry. Tę część meczu dużo lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy w 43. minucie wyszli na prowadzenie (5:4). Później nastąpił okres sporej ilości kar po obu stronach, więcej zaś po stronie AZS-u, co skrupulatnie wykorzystał Łochów i w 51. minucie wyrównał, grając w liczebnej przewadze. Mimo zdobycia upragnionego trafienia, goście nie poszli szybko za ciosem i nadal toczyli dość wyrównaną walkę z Łodzią. Dopiero w 56. minucie Kacper Skura po raz pierwszy tego dnia wyprowadził swój zespół na prowadzenie, po czym Olimpia poprosiła o regulaminową przerwę w grze, by uspokoić swoje poczynania. Po tym okresie nie udało się już trafić do siatki Łodzi aż do... 1 sekundy przed końcem, gdy Michał Skura skutecznie wypalił do pustej bramki Łodzi, gdy ta postanowiła zagrać "va banque" w pogoni za wyrównaniem.

Spotkania przeciwko Olimpii Łochów zawsze należały do bardzo zaciętych, trudnych i widowiskowych gier. Wszyscy tutaj w Łodzi wiedzieliśmy, że rywale postawią nam ponownie bardzo trudne warunki i trzeba będzie maksymalnie skupić się na grze, żeby osiągnąć w tym meczu korzystny dla nas rezultat. Mecz rozpoczęliśmy dość nerwowo. To goście kilkukrotnie mogli wyjść na prowadzenie i otworzyć wynik. Pomimo tego udało się nam wygrać pierwszą część i komfortowo mogliśmy myśleć o kolejnych 2 tercjach spotkania. Niestety w dalszych odsłonach gry popełniliśmy bardzo dużo własnych, indywidualnych i niewymuszonych błędów, które sprawiły, że przyjezdni uwierzyli w to, że z Łodzi można wywieźć 3 punkty. Niestety jak widać brakuje nam jeszcze chłodnej głowy, ogrania i doświadczenia. Myślę, że z każdym następnym spotkaniem będzie już tylko lepiej i zakończymy ten sezon na korzystnym, satysfakcjonującym nas miejscu w tabeli.

Przy okazji chciałbym podziękować wszystkim osobom, które pomagały nam w tym spotkaniu kibicom i obsłudze technicznej na czele z zawodnikami UKS Nowej, naszej Pani fotograf „Bina Bi” i wszystkim sponsorom na czele z „TAJM catering”, który zapewnił świetne nagrody dla najlepszych zawodników. Podziękowania należą się również menadżerowi naszego klubu Robertowi Benkesowi, który wkłada wiele serca w to, co robi, żebyśmy mieli godne warunki do reprezentowania miasta Łodzi Patryk Przybylski - AZS Politechnika Łódzka.

TLU Kala-Izolacje Toruń - KS Lokomotiv Czerwieńsk 1:4 (0:0, 1:1, 0:3)

Niewiele bramek oglądali z kolei kibice w Toruniu. Tam outsiderzy Energa Ekstraligi od początku bardzo uważnie rozgrywali swoje akcje, by nie popełnić niepotrzebnych błędów. W efekcie pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowo. Niewiele więcej, bo tylko po jednej bramce oglądaliśmy w drugiej odsłonie. Dopiero trzecia część meczu i to okres od 51. do 55. minuty przyniósł 3 z rzędu trafienia Czerwieńska, które ustaliły wynik spotkania. To już drugie z rzędu (i drugie w ogóle w tym sezonie) zwycięstwo Lokomotivu, któremu jednak będzie niezmiennie bardzo ciężko zakwalifikować się do TOP8 ligi i utrzymać w Energa Ekstralidze. Wcale nie łatwiej będzie graczom TLU, przed którymi mecze z wyżej notowanymi: Góralami, Szarotką i Łochowem.

Wiedziałem, że mecz z Toruniem będzie ciężki. Po ostatnich treningach stawiałem nas jednak w pozycji faworyta tego spotkania. Nie pojechało z nami 3 zawodników z powodu kontuzji, co miało duży wpływ na grę, bowiem musieliśmy grać w innych piątkach. Wyszliśmy na boisko z myślą, że trzeba zdobyć kolejne 3 punkty i to zrobiliśmy. Toruń stawiał duży opór, mimo że w pierwszej tercji nie mogli znaleźć miejsca, by przejść naszą obronę. Organizacja meczu w Toruniu jak najbardziej na plus! Chcę pogratulować moim zawodnikom za walkę do końca i ciężką, lecz zwycięską trzecią tercję. Toruniowi życzę dalszych sukcesów - Adam Fliegner, KS Lokomotiv Czerwieńsk.

Od początku było widać, że mecz z Czerwieńskiem jest wyrównany i stoi na dobrym poziomie. W pierwszej tercji można było zaobserwować, że obie drużyny chcą nastrzelać jak najwięcej bramek, jednak ostatecznie nie było w tej odsłonie w ogóle. W drugiej części gry, głównie przez to, że nie strzeliliśmy żadnej bramki, dostaliśmy jeszcze większą motywację do tego, żeby wpisać się na listę strzelców, co udało nam się w 32. minucie, przez co zremisowaliśmy tercję. W trzeciej odsłonie staraliśmy się  wyjść na prowadzenie, jednak niestety nam się to nie udało. Dziękuję bardzo drużynie z Czerwieńska za dobrze rozegrany mecz i sportowe emocje Szymon Matczak, TLU Kala-Izolacje Toruń.


Tabela po 11. kolejce Energa Ekstraligi Unihokeja Mężczyzn:

#EnergaUnihokej - razem możemy więcej.
Razem tworzymy #PolskiUnihokej.